Exposé Premiera Jacquesa de Brolle – 01.06.2010

Premier Rządu Królewskiego Jacques de Brolle wygłosił expose 1 czerwca 2010 roku w Pałacu Parlamentu Królewskiego w Dreamopolis.


Wasza Królewska Mość,
Wasze Królewskie Wysokości,
Panowie Senatorowie,
Panowie Posłowie,
Wasze Ekscelencje – Ambasadorowie,
Szlachetni Goście!

Coś drgnęło. Zapewne po raz pierwszy od przejęcia pałeczki po moim poprzedniku, po kilku miesiącach szarpaniny w monotonnym cyklu budujących poranków i deprymujących wieczorów, po zimie spędzonej na bieżącym łataniu dziur, staję przed Wami pogodny i wyprostowany i choć macie na to tylko moje słowo – nie ironizuję, nie uśmiecham się pod nosem i nie puszczam oka. Wierzę, że potrzebowaliśmy tej kwarantanny, by zewrzeć szeregi i rozpoznać dostępne możliwości. Rozpoczynamy dziś nowy etap wspólnej przygody. Nadchodzi czas pierwszych żniw.

Jestem już zmęczony przedłużającym się okresem bylejakości. Chciałbym, byśmy w najbliższych tygodniach podnieśli głowy i agresywnie szarpnęli nasz wagon do przodu. By wpompować w naszą zabawę nową i atrakcyjną treść będziemy jednak zmuszeni zrezygnować z niektórych dotychczasowych przyzwyczajeń – wygodnych, ale na dłuższą metę hamujących naturalną ewolucję. Dla niektórych z nas, zwłaszcza tych spośród przedstawicieli starszej gwardii, może oznaczać to nieprzyjemną zmianę ekosystemu.

Niniejsze wystąpienie chciałbym potraktować jako przypis do mojego styczniowego expose, w którym nakreśliłem kontekst, w jakim przyszło nam obecnie działać. Jak być może niektórzy z Was pamiętają, stwierdziłem wówczas rzecz oczywistą: skończyła się pewna epoka i zapewne trudno byłoby wskazać dziś miejsce, w którym anachronizm dotychczasowych rozwiązań – technicznych i, jak chcą niektórzy, instytucjonalnych – byłby odczuwany mocniej, niż w na wskroś z ducha samokrytycznym, jeśli nie wręcz masochistycznym, Królestwie Dreamlandu. I choć temperatura emocji opadła w całym mikroświecie, to właśnie Dreamlandczycy są najmniej skłonni przegapić okazję, by wymierzyć sobie podnoszące ciśnienie smagnięcie batem.

Ponad dekadę temu przetarliśmy szlak: podchwyciliśmy pewne wzorce świata anglojęzycznego i poddaliśmy je twórczej obróbce, przekazując pochodnię kolejnym zainteresowanym. Dość powiedzieć, że dzisiejsze Księstwo Sarmacji, Mandragorat Wandystanu czy Królestwo Elderlandu mają niewiele wspólnego z obecnym obliczem Królestwa Talossy czy Świętego Cesarstwa Reunionu. Pierwotna idea pozostała ta sama (symulacja struktur państwa), ale już jej realizacja – bynajmniej. W dobie darmowych gier przeglądarkowych i portali społecznościowych typowa mikronacja jawi się jako czasochłonny i niewydajny przeżytek – cokolwiek toporna zabawka, której czas być może bezpowrotnie przeminął.

Wierzę, że nie przeminął. Tylko od naszej inwencji zależy, czy zdołamy przedłużyć naszą wspólną zabawę. Jeśli ma się tak jednak stać, powinniśmy nawiązać do rewolucji mentalnej i informatycznej z 2001 roku, jakiej świadkiem stał się najpierw Webland, a następnie całe Królestwo. Wydarzenia ostatnich dni pozwalają mi z optymizmem spoglądać w przyszłość. Celem odnowionego Rządu jest doprowadzenie do rewitalizacji Królestwa. Jest to zarazem misja, której patronuje Pałac Królewski. Stawka jest duża – nie walczymy o godny finisz, lecz o odbicie się od dna i dotrzymanie kroku pędzącemu światu. Chcielibyśmy zaproponować nowe zasady gry. Wprowadzenie systemu gospodarczego, przenosiny na forum dyskusyjne i poważny lifting całej struktury informatycznej, ze stroną główną na czele – to nasze dzisiejsze priorytety. Zakładam, że na pewnym etapie możliwe będzie całkowita metamorfoza Królestwa, choćby miało się to wiązać z częściowym upodobnieniem mikronacji do tak demonizowanego przez nas wszystkich portalu społecznościowego. Współczesny internauta nie stanie się mikronautą, jeśli państwo internetowe uparcie trwać będzie przy modelu hermetycznego klubu dyskusyjnego. Mikronacja musi nawiązać dialog z resztą środowiska globalnej Sieci.

Przed pięcioma miesiącami zastrzegłem, iż „nieporozumieniem jest założenie, że mikronacja stanowi projekt czysto informatyczny (techniczny), w wymiarze ideowym ograniczony do symulacji i naśladownictwa wzorców wypracowanych gdzie indziej”. Podtrzymuję tę uwagę w mocy. A jednak silniej niż kiedykolwiek wcześniej odczuwam dziś potrzebę wyartykułowania prostej prawdy, że jakość naszego życia publicznego, jak również powodzenie akcji promocyjnej, jest w tym momencie przede wszystkim pochodną działań na płaszczyźnie technicznej.

Uważam się za pragmatyka, nie ideologa. Proszę potraktować to wyznanie jako świadectwo konieczności dostosowania się do zastanych reguł gry. Jestem otwarty na współpracę z każdym, kto jest dziś w stanie poświęcić Królestwu swój czas. Cenię sobie przede wszystkim kontakt z silnymi osobowościami o wyrazistych poglądach: to właśnie wewnętrzny ogień takich osób, jak Pavel Svoboda, Ghardin, Marcus Estreicher, Martin van Buuren, Alchien d’Archien czy Józef Kalicki, by wymienić tylko kilka nazwisk, motywuje mnie do dalszego działania. Tymi żywymi elektrowniami stał i wciąż stoi dziś Dreamland. Ich wewnętrzna energetyka jest naszą wspólną energetyką, o czym przekonuję się ilekroć spoglądam na statystyki dreamlandzkich list dyskusyjnych. Same erupcje to jednak za mało. Równowagę i stabilność u podnóża wulkanu zawdzięczamy z kolei Dreamlandczykom o bardziej koncyliacyjnym usposobieniu, przywykłym do roboty konsekwentnej, choć przecież nie zawsze spektakularnej – sędziom Sądu Królewskiego, Namiestnikom czy Jego Królewskiej Mości.

W kolejnych tygodniach będę szukał kontaktu zwłaszcza z Namiestnikami Koronnymi, którzy na co dzień borykają się ze wszystkimi bolączkami dysfunkcjonalnej mikronacji, której rozmiary przekraczają realne możliwości dwudziestokilkuosobowej społeczności. Nie jestem federalistą i nie ukrywam swojej niechęci do lokalnych partykularyzmów. Obecna tendencja demograficzna nakazywałaby raczej zewrzeć siły i zjednoczyć rozproszone dziś inicjatywy. Moje prywatne poglądy nie mają jednak obecnie znaczenia – doceniam różnorodność poszczególnych prowincji, zaś ich włodarzom zamierzam zaproponować bardzo bliską współpracę. Dla usprawnienia komunikacji – za radą arcyksięcia Ghardina – zwołany zostanie Szczyt Prowincji, na którym gospodarze podmiotów dreamlandzkiej Federacji obradować będą z przedstawicielem Rządu Królewskiego.

Lada chwila ogłoszone zostanie końcowe sprawozdanie z prac Królewskiej Komisji Konstytucyjnej. Na wzór dawnych Rzymian chciałbym móc powiedzieć – zrobiliśmy co mogliśmy, kto potrafi niech zrobi lepiej. Obawiam się, że tym razem byłaby to formuła fałszywa i nieuzasadniona. Efekty pracy Komisji pozostawiać mogą wiele do życzenia, zaś zaproponowane zmiany z pewnością nie zadowolą tych, którzy remedium na obecne bolączki widzieli w kompleksowej reformie ustrojowej. Na to jednak przyjdzie jeszcze czas.

W tej chwili przebudowa systemu politycznego nie jest jednak naszym priorytetem. Żaden pożytek z domu, choćby najlepiej umeblowanego, w którym nie chce zamieszkać dzisiejszy internauta. Bez względu na to, czy naszym wzorem pozostanie brytyjska monarchia parlamentarna, XIII-wieczne imperium feudalne Fryderyka II czy ateńskie zgromadzenie ludowe, dla współczesnego nastolatka – potencjalnego mieszkańca Królestwa – nie ma to większego znaczenia. Liczy się efekt wizualny, dostępność informacji i tempo interakcji między uczestnikami. Sygnał prosty, ale trafiający w punkt. Pół żartem, pół serio – masaż szyszynki, nie kory mózgowej.

Ukłonem w stronę rejestrujących się w Królestwie obywateli i zarazem krokiem w kierunku większej przejrzystości reguł gry może okazać się zawieszenie obowiązku szkolnego. W tym momencie przyznanie obywatelstwa – więc i praw politycznych – wiąże się z koniecznością odbycia odpowiedniego kursu w Szkole Głównej Królestwa. Analizowane na forum Rządu Królewskiego przykłady dowodzą, że cała procedura przestaje służyć którejkolwiek ze stron. Pozostaje jeszcze kwestia ustrzeżenia się przed możliwymi fałszerstwami wyborczymi. Podnoszony jest bowiem argument, iż Szkoła działa tutaj jak naturalny filtr, który skutecznie ogranicza skalę zjawiska tzw. wielorakich tożsamości. Tym zajmiemy się już wkrótce.

Wreszcie – w najbliższych dniach do laski marszałkowskiej winien trafić rządowy projekt ustawy o programu patronatu.

Wasza Królewska Mość,
Wysoka Izbo!

Zakładam, że skład obecnego Rządu stanowi dobrą ilustrację nie tylko osobowościowych wektorów obecnych w naszej społeczności, ale i najbardziej rozpowszechnionych dziś poglądów na organizację Królestwa.

Wyważony arcyksiążę Ghardin, jako Minister Spraw Wewnętrznych, odpowiadać będzie za opiekę nad najmłodszymi obywatelami, reorganizację dreamlandzkiego szkolnictwa i kontakty z Prezesem Sądu Królestwa. To właśnie Arcyksiążę jest głównym autorem programu patronatu. Obecność Ghardina będzie również najlepszą gwarancją sprawnego mechanizmu kontroli jakości pomysłów zgłaszanych na forum Rządu.

Liczę, że przytomny i niejednokrotnie zaskakujący w swych opiniach król senior Pavel Svoboda – ponownie jako Minister Spraw Zagranicznych – energicznie zaangażuje się w pracę na rzecz umocnienia pozycji Królestwa na arenie międzynarodowej. W nadchodzących miesiącach będzie mi szczególnie zależało na pogłębieniu współpracy z państwami Unii Mikrooceanii, które obok obszaru Starych Mikronacji (zwł. dawnej Wielkiej Trójki) stanowią dynamiczny i najlepiej rokujący region geopolityczny w polskim mikroświecie. Minister będzie mógł liczyć na pomoc energicznego Mateusza Conroya wicehrabiego Shakura.

Duże nadzieje wiążę z Marcusem Estreicherem, cudownie przebudzonym wulkanem energii. Jako Minister-Koordynator ds. Innowacji i Rozwoju będzie nas Marcus wodził na pokuszenie. Czy wysychający basen zdołamy ponownie napełnić wodą? Nie ukrywam, że w poważnym stopniu zależy to właśnie od nowego Ministra. W tej chwili na liście rządowej trwa dyskusja na temat nowych rozwiązań technicznych, które powinny sprawić, że Dreamland przemówi językiem XXI wieku, który tu i ówdzie podobno już się zaczął. Pierwsze efekty tych rozmów powinniśmy poznać już wkrótce.

Podobne zadania stoją przez nową Minister Kulury. Mam nadzieję, że Ireth baronessa Tinuviel, bodaj pierwsza dama obecna w rządzie federalnym od czasu lady MacArthur, wniesie trochę świeżego spojrzenia na nasze muzea i skanseny. Największym muzealnym eksponatem jesteśmy oczywiście my sami.

Wasza Królewska Mość,
Panowie Posłowie!

Na gruncie polityki zagranicznej – której kształt wykuwany jest w porozumieniu z Pałacem Królewskim – dziedziczymy kapitał poprzednich miesięcy. Kolejne tygodnie upłyną pod hasłem kontynuacji, ale i finalizacji uprzednio rozpoczętych projektów. Nie jesteśmy mocarstwem i nie rościmy sobie pretensji do odkupienia świata z coraz bardziej powszechnego grzechu marazmu. Naszą rolę widzimy przede wszystkim w mediacji i arbitrażu, ale i w podtrzymywaniu pewnych standardów wspólnej zabawy.

Nie będziemy ustawać w wysiłkach zmierzających do odbudowy autorytetu Organizacji Polskich Mikronacji. Zainicjowana w ostatnich tygodniach reforma Organizacji przynosi już pierwsze efekty. Z satysfakcją przyjąłem również wspólną inicjatywę JKM Roberta I i JKM Hadriana Augusta (Elderland), którzy na forum Organizacji przedstawili wspólny projekt reorganizacji Trybunału Arbitrażowego – organu wyjątkowego w skali polskiego mikroświata. Potrzebujemy tej dyskusji.

Naszymi najbliższymi partnerami pozostają Mandragorat Wandystanu, Księstwo Sarmacji i Królestwo Elderlandu. Współpraca z każdym z wymienionych państw cechuje się własną dynamiką.

Królestwo Elderlandu – członek Unii Mikrooceanii i zarazem największe państwo pozostające w naszym bezpośrednim sąsiedztwie – to partner godny najwyższej uwagi. Zapewne jeszcze w czerwcu dojdzie do powstania nowej organizacji międzynarodowej na gruncie dawnej Wspólnoty Korony Ebruzów. Chciałbym, by kamień węgielny pod nową wspólnotę położyli przedstawiciele właśnie naszych monarchii.

Władze sojuszniczego Wandystanu tradycyjnie mogą liczyć na wsparcie ze strony Królestwa. Chciałbym wierzyć, że w najbliższej przyszłości uczynimy w naszych wzajemnych relacjach kolejny krok naprzód i zdołamy przekuć suche formuły na rzeczywistość odpowiadającą wymogom dzisiejszej sytuacji.

Osobiście dążyć będę do dalszego zacieśnienia współpracy z Księstwem Sarmacji. Jakkolwiek niczego jeszcze nie przesądzam, bliski realizacji jest projekt unii sądowej, jaka połączyć miałaby Grodzisk i Ekorre. Równolegle dojdzie zapewne do nawiązania bezpośredniej współpracy już na poziomie lokalnym – jeśli nie wystąpią nieprzewidziane okoliczności, Republika Weblandu zwiąże się umową partnerską z Królestwem Teutonii. Byłby to duży krok w kierunku zbliżenia naszych obywateli.

Zależy mi również na utrzymaniu bliskich relacji ze Zjednoczoną Federacją Mikrosławii – oazą pozytywnej energii polskiego mikroświata – oraz z państwami Trójprzymierza – Monarchią Austro-Węgier, Zjednoczonym Królestwem Brugii i Królestwem Surmeńskim.

Na osobne potraktowanie zasługują nasze relacje z Triumwiratem Erboki. W ciągu ostatnich tygodni włodarze Erboki wielokrotnie dawali wyraz gotowości powrotu do bliskiej współpracy z Królestwem. Doceniam ten gest i z satysfakcją obserwuję wzrost aktywności przedstawicieli Triumwiratu na dreamlandzkich listach dyskusyjnych. Chciałbym definitywnie zamknąć etap kilkumiesięcznego ochłodzenia naszych wzajemnych relacji. Mam nadzieję, że wkrótce wypracujemy jakiś sensowny modus operandi.

Wasza Królewska Mość,
Wysoka Izbo!

Co tu dużo mówić – damy radę.

(-) Jacques de Brolle
Premier Rządu Królewskiego